Wpis z 2017 roku, przeniesiony z Facebook Notes.
Chyba dzisiaj zrozumiałem, dlaczego do tej pory nie odkryliśmy żadnych dowodów na istnienie zaawansowanych cywilizacji w kosmosie. Przykro mi to powiedzieć, ale nigdy ich nie odkryjemy. Z jednej strony mamy Paradoks Fermiego (dlaczego kosmitów nie widać), a z drugiej optymistyczne Równanie Drake’a (ilu ich jest). Obydwa są prawdziwe i nawet czasami, przy pewnych danych wejściowych optymistyczne, ale to i tak oznacza dla nas porażkę.
Jeżeli moje rozumienie przyszłości jest prawidłowe, to znaczy, że ewoluująca informacja, od Wielkiego Wybuchu, przez atomy, pierwsze molekuły, potem przez DNA, mózg, aż wreszcie zaugumentowana maszynami (komputerami), nanobotami, doprowadzi do powstania w pełni imersyjnej wirtualnej rzeczywistości. Idąc tropem prawa Moora i wykładniczej przyspieszającej wydajności obliczeniowej i koncentracji informacji przeskoczymy na poziom, gdzie będziemy korzystać z potencjału obliczeniowego praktycznie wszystkiego. 5 kg skały da nam wydajność obliczeniową na poziomie 10⁴² CPS przy pojemność 10²⁸ bitów. Dużo? To ekwiwalent wydajności mózgów wszystkich ludzi na świecie pomnożony przez 10 bilionów.
Teraz do gry wchodzi AI, potem ASI (Artificial Super Inteligence). Przeskakując trochę w czasie dochodzimy do miejsca, gdzie ludzie nie mają ciała fizycznego, są czystą transcendencją, informacją, plikiem w chmurze. Żyją nieśmiertelnie w bardzo rozbudowanych wielowymiarowych światach — światach wirtualnej rzeczywistości, która dla przeniesionego z mózgu patternu informacji nie różni się niczym, od tej „starej” prawdziwej rzeczywistości. A przepraszam — różni się pewnie kosmicznie, ale tego raczej nie sposób sobie dzisiaj wyobrazić.
I teraz co się dzieje w tej linii logiczno-chronologicznej? Znikamy z tej rzeczywistości — prawda? Otwieramy swój nowy wszechświat gdzieś wewnątrz tego, aktualnego. Inne cywilizacje nas nie odkryją. Przecież nie będziemy wysyłać żadnych fal energetycznych poza ten wirtualny. Komputery przyszłości też nie będą pobierać żadnej dodatkowej energii z zewnątrz (patrz Reversible computing), a na pewno nie będę jej traciły. Czarna mamba — nie istniejemy dla obserwatorów z innej niebieskiej planety. Co ciekawsze: nie istniejemy nawet dla tych, którzy postawią nogę na takiej planecie. Wypełniamy definicję słowa ekstynkcja. Problem solved.
A co jeśli ten wszechświat jest właśnie takim wytworem ASI? Czy to by nie tłumaczyło ostatnich doniesień o typowo obliczeniowym jego charakterze? Wszystko wygląda na software i symulację. Pytanie tylko, kto ten wszechświat zaprogramował i odpalił komendę „run”?